logo 4,5 Kb

GMINNY OŚRODEK KULTURY REGIONALNEJ
KOŚCIELISKO
34-511 Kościelisko, Chotarz 453
Tel. (18) 20 700 51, fax: (18) 20 703 06
www.koscieliska.pl
e-mail: imprezy@koscieliska.pl


Les rencontres d'Assy 2004
SUR LES TRACES DE MARIE CURIE SKLODOWSKA
Spotkania w Assy 2004
ŚLADAMI MARII CURIE-SKŁODOWSKIEJ
(1867-1934)
Polany w Sabaudii
- My też jesteśmy z Polski, też jesteśmy Polakami - witała nas z dumą francuska i szwajcarska Polonia, która zjechała do niewielkiego Plateau dAssy na Jarmark Podhalański. Przez dwa lipcowe dni ten spokojny kurort, położony między masywem Mont Blanc a Pointe Percee, należał do górali z Kościeliska. Zazwyczaj sceptyczni Francuzi nie potrafili ukryć zdumienia - tak żywiołowy taniec, taka smaczna kuchnia, takie piękne stroje. Yves Tissot, mer dAssy, który ponoć bywa na imprezach najwyżej kwadrans, spędził z nami niemal cały ten czas, z rzadka tylko wspierając się na podarowanej mu ciupadze.
Śladem Skłodowskiej
4 lipca 1934, Plateau dAssy, sanatorium Sancellemoz. Pod wieczór umiera tu Maria Curie-Skłodowska. Przebywała w tym popularnym kurorcie, by leczyć gruźlicę. Po przeprowadzonych przez prowadzącego sanatorium dra Tobe badaniach okazało się jednak, że przyczyną słabości noblistki nie jest gruźlica, a anemia, wywołana nieznaną jeszcze wówczas chorobą popromienną. Niewiele można już było jej pomóc. Ta mała sabaudzka osada z widokiem na Mont Blanc stała się jej ostatnim przystankiem życiowym.
Idąc stromymi i krętymi uliczkami dAssy do placu przy kościele Notre Dame de Toute Grace, usiłuję odgadnąć, jak wtedy tu było. Domy nie wyglądają na bardzo stare, ale i historia dAssy liczy nieledwie sto lat. Południowe zbocze wybrano wówczas na miejsce dla sanatoriów gruźliczych i w lesie reglowym, niczym nie różniącym się od naszego, powstawać zaczęły charakterystyczne strzeliste i wąskie budynki. Na stromym stoku starczało miejsca zaledwie na ciąg pokoi dla chorych i korytarz. Z tego czasu zapewne pochodzą również typowe alpejskie wille - które tworzą dzisiejsze dAssy - o murowanym parterze i drewnianej górze, krytej szerokim dachem. Taki stulatek stoi w samym centrum. Drewniane piętra, dopiero później przekształcane na mieszkalne, do dzisiaj służą mu jako stodoła. Wszędzie pełno kwiatów - róże, pelargonie, lawenda i szarotki. Gdy przebywała tu Maria Curie-Skłodowska, ten dom stał już na pewno, podobnie zresztą jak pobliski kościół. Choć nie liczy on stu lat, jest on prawdziwą perełką dAssy. Jego budowę rozpoczęto w roku 1926 według projektu Mauricea Navarina. Prostota kamiennego kształtu znakomicie wpisuje się w krajobraz, jednak dopiero wnętrze zapiera dech. W kolumnadzie trzech naw i obszernym prezbiterium (fascynująca tkanina de Lurcata) widać wyraźną fascynację prowansalskim romanizmem. Przez witraże - dzieło Rouaulta - sączy się kolorowe światło. Obok fresk Bonnarda i kaplica św. Dominika, dzieło Henri Matissa, w baptysterium mozaika Marca Chagalla i rzeźba Jaquesa Lippschitza. W krypcie Ostatnia wieczerza Władysława Kinjo. Zewnętrzną fasadę zdobi mozaika Ferdynanda Legera. Navarina po prostu chciał, by jego dzieło zwieńczyły prace współczesnych artystów. Część z nich na pewno widziała już Skłodowska, kościół ukończono bowiem dopiero w 1937 roku.
Czy była nimi zachwycona? We wspomnieniach wszyscy podkreślają, że wyprzedzała swoją epokę. W 1891 jako pierwsza kobieta zdała egzaminy wstępne na wydział fizyki i chemii na Sorbonie, jako pierwsza kobieta zdobyła nagrodę Nobla i to dwukrotnie. Była szefową Instytutu Radowego w Paryżu, prowadziła fundację i zakładała instytuty leczenia raka, m.in. w Warszawie w 1932. Jako jedna z niewielu w tamtych czasach zdecydowała się na ślub cywilny z Pierreem Curie, młodym naukowcem. Rodzina na jakiś czas wyklęła Marię za to, ale nie zmieniło to w niczym jej oddania sprawie polskiej. Zawsze też podkreślała, że jest Polką. I w końcu - jak by na to nie patrzeć- to dzięki niej siedemdziesiąt lat po jej śmierci do dAssy zawitała kultura polska.
Z oscypkiem i ciupagą
9 lipca 2004 roku. Tuż po godzinie ósmej rano, po dobie spędzonej w autobusie, docieramy do najwyżej położonego w Plateau dAssy (56 zakrętów od centrum, 400 m przewyższenia) hoteliku o swojskiej nazwie Le Fontenay. Zespół wyciąga instrumenty, wyładowujemy bagaże z rzeczami przygotowanymi na Jarmark Podhalański. Kuchnia z Polan jeszcze nie dojechała. Kenarowcy, zaspani, ciągną się do pokoi. Wszyscy rozglądają się za Mont Blanc, ale leje, gór nie widać i jest raczej rześko. Taka pogoda będzie nam towarzyszyć każdego ranka. Podobno to typowe dla tego rejonu. Słońce widać dopiero koło południa, a najwyższa góra Europy w ogóle rzadko wychodzi zza chmur. Oby zdążyła do popołudnia. To nasz jedyny wolny dzień i pod wieczór jedziemy do Chamonix, by z kolejki na Brevent (2525 m n.p.m.) móc ją podziwiać. Na razie jednak chwila odpoczynku.
Polskie dni w dAssy trwają już od połowy czerwca. Zorganizowane zostały w ramach Roku Polskiego we Francji. Rozpoczęło je trzydniowe międzynarodowe seminarium naukowe, poświęcone Marii Curie-Skłodowskiej. Seminarium uświetniła swoją obecnością wnuczka Marii Curie. Integralną częścią była wystawa twórców ludowych z Kościeliska i prac konkursowych uczniów I klasy Państwowej Szkoły Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara, a w sanatorium Sancellemoz - wystawa poświęcona samej Marii Curie, zorganizowana przy współpracy muzeum w Warszawie. Wiele tu poloników, fotografii i dokumentów. Autorem obu pieczołowicie przygotowanych ekspozycji jest dr Anna Tobe, wnuczka doktora, który leczył Marię Curie. Ona też, wspólnie z mieszkającymi od 20 lat we Francji polskimi lekarzami Haliną i Markiem Haftkami, zainicjowała tegoroczne Spotkania w dAssy. Zaplanowany na niedzielę 18 lipca Jarmark Podhalański ma być ich zwieńczeniem.
Popołudnie. Wreszcie widać góry. Między chmurami błyska też ośnieżony Mont Blanc. Mamy szczęście. Jedziemy do Chamonix, na Brevent i szybko z powrotem szybko do dAssy. Zespół musi przygotować się do jutrzejszego dnia - spotkania z merem i koncertu w pobliskim Annency. Krótka próba wzbudza zachwyt właściciela hotelu. Na stole pojawia się poncz, a właściciel od tej pory towarzyszy zespołowi niemal krok w krok. Jest z nami podczas spotkania z merem w pobliskim, położonym o kolejne kilkanaście zakrętów wyżej, Plaine Joux. Monsieur Yves Tissot czeka tam na nas z serdecznym przywitaniem i suto zastawionymi stołami. W prezencie otrzymuje ciupagę, którą obiecuje zawiesić w merostwie tak na wszelki wypadek. Czyżby górale sabaudzcy mieli taki temperament jak nasi? - Nie mają łatwego temperamentu - twierdzi mer - ale dialog zawsze jest możliwy i myślę, że nie będę potrzebować ciupagi - dodaje.
Występy Polaniorzy budzą nieukrywany podziw. Tutaj nikt tak żywiołowo nie tańczy, a śpiew przypomina raczej dworskie ballady truwerów. Górali otacza tłum ludzi. Wszyscy chcą się z nimi fotografować. Podobnie jest podczas występu w Annency i podczas niedzielnego Jarmarku. Aż trudno uwierzyć, że tak spokojna miejscowość może zapewnić tak liczną publiczność. O polsko-francuskich Spotkaniach w dAssy wiedzieli jednak wszyscy i to nie tylko z sąsiednich miejscowości, ale także z Lyonu i pobliskiej Szwajcarii. Wielu wśród nich było Polaków. - My też jesteśmy z Polski, też jesteśmy Polakami - przypominali się z dumą. Tłoczno było podczas mszy w kościele i na placu przed nim przez cały dzień.
Ale warto było przyjechać, choćby po to, by spróbować bigosu, moskoli, oscypka, smalcu i kiszonych ogórków. Znani ze swojej kuchni Francuzi ustawiali się w kolejce do karczmy po kilka razy. Zdumienie budziło zresztą nie tylko jedzenie. Wojtek Styrczula Maśniak, szef Polan, kilka razy tłumaczył, że brązowe talerze nie są regionalne, a jednorazowego użytku i spokojnie można rzucić je w trawę, bo się rozpuszczą. Z jeszcze większym podziwem oglądano małe CD z cyfrowym zapisem polaniorskich receptur, podanych w języku francuskim. Tłoczno było również przy stoisku twórców ludowych. Swoje wyroby prezentowały tu słynne hafciarki i tkaczki z Kościeliska, rzeźbiarze i malarze na szkle. Jak maluje się na szkle, pokazywali uczniowie Kenara. Przez cały dzień nie zabrakło wydanych po francusku folderów, prezentujących gminę Kościelisko i Małopolskę. O tym, jak udana była to impreza, świadczy to, że mer dAssy, który ponoć bywa na imprezach najwyżej kwadrans, spędził z nami niemal cały ten czas, z rzadka tylko wspierając się na podarowanej mu ciupadze.
Górale z góralami
- Na wprost Mont Blanc, najwyższego szczytu Europy, składamy Ci, Boże, podziękowania i prosimy, aby wszyscy ludzie - wzorem Marii Curie-Skłodowskiej - mieli na względzie dobro ludzkości - te słowa padły podczas mszy świętej. O wspólnocie wiele mówiono przez te dwa dni. Nie patetycznie, nie podczas przemówień, ale podczas zabawy, przy winie i serach. Takie bowiem były te spotkania w dAssy.
Czy ostatnie - pewnie nie. Mer Plateu dAssy Yves Tissot i wójt Kościeliska Bohdan Pitoń już przymierzają się do podpisania umowy o partnerstwie. Wyjazd delegacji gminy Kościelisko i szkoły Kenara do Francji możliwy był dzięki wsparciu finansowym Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego.
W wyjeździe, zorganizowanym przez Gminny Ośrodek Kultury Regionalnej, wziął udział zespół Polaniorze, artyści ludowi: Anna Słowińska, Anna Kin, Andrzej Bukowski Palorz oraz uczniowie Zespołu Szkół Plastycznych im. A. Kenara w Zakopanem: Patrycja Bara, Monika Błażusiak i Jakub Pieczarkowski.
Anna Zadziorko, Tygodnik Podhalański
Spotkanie pod Mont Blanc
W dniach 9 do 12 lipca, na zaproszenie organizacji LES RENCONTRES D'ASSY - SUR LES TRACES DE MARIA CURIE, wystosowanego przez prezesa dr Marka Haftka przebywała w gminie Passy - region Mt. Blanc we Francji - grupa twórców ludowych z Kościeliska: Zofia Kin, Anna Nędza-Kubiniec, Anna Słowińska i Andrzej Bukowski-Palorz; piętnastoosobowa grupa z zespołu Polaniorze: Agnieszka Gasienica-Sobczak, Małgorzata Karpiel, Stanisława Karpiel, Anna Kin, Ewa Nędza-Kubiniec, Michał Łazarczyk, Adam Nędza-Kubiniec, Mateusz Nędza-Kubiniec, Michał Trebunia z muzyką w składzie: Władysław Styrczula-Maśniak, Andrzej Krupa, Wojciech Leśniak, Tomasz Michalik, pod kierownictwem Marii i Stanisława Krupów; młodzież ze szkoły im. Antoniego Kenara z Zakopanego: Emilia Gąsienica, Patrycja Bara, Monika Błażusiak, Jakub Pieczarkowski ze swoim opiekunem Januszem Jędrzejowskim oraz: rzeźbiarka i tłumacz - Patrycja Meunier, dziennikarka Tygodnika Podhalańskiego - Ania Zadziorko i szef Karczmy Polany - Wojciech Styrczula-Maśniak z synem Szymonem.
Zostaliśmy zaproszeni na obchody 70 rocznicy śmierci Marii Skłodowskiej-Curie, w ramach których zaplanowano m.in. Jarmark Podhalański.
Spotkanie górali sabaudzkich i tatrzańskich, mimo że trwało tylko kilka dni, pozostanie w naszej pamięci i sercu na długo.
Chcę tą drogą serdecznie podziękować merowi Passy, panu Yves Tissot za bardzo miłe przyjęcie, pani Anne Tobe za przygotowanie pięknej wystawy naszych twórców, księdzu proboszczowi Jacques Blanc, za doznania duchowe podczas niedzielnej mszy świetej, Panu  dr Philippe Tobe za umożliwienie przeniesienia się w lata 30-te XX wieku i poznanie historii życia Marii Curie oraz poznanie sanatorium San Cellemoz, w którym zmarła.
Przede wszystkim jednak chcę podziękować głównym jej organizatorom: doktorostwu Halinie i Markowi Haftkom, którzy nie szczędzili czasu i zaangażowania by uprzyjemnić nam pobyt w tym pięknym regionie.
Na koniec dziękuję także wszystkim uczestnikom tego wyjazdu za piękne i godne reprezentowanie naszej gminy i polskiej kultury.
Dziękuję za wsparcie naszych działań panu Andrzejowi Gutowi-Mostowemu, radnemu sejmiku Małopolskiego, a także Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Małopolskiego za dofinansowanie naszego wyjazdu i materiałów promocyjnych.
Maria Bętkowska
Dyrektor GOKR Kościelisko






















© 08.08.2004