Mieczysław Król Łęgowski
godło ŚLIWA

"SAROTKA..."

Sarotecko, - luby kwiecie,
pomarłaś mi, - nie widze cie.
Wlazłaś na scyt, - Orlej grani, -
złaś!! Bo spadnies do otchłani.

Ockiem w głowie, - tyześ Holi, -
tobom Giewont, - rod sie chwoli...
Uwazujze! Złomies nózke, -
mglisko ściele twojom drózke.

Zebyś rosła plenieła sie, -
do słonecka!! Guzdroj ze sie!!!
w ziomber nocy by nie zginąć, -
schowoj ze sie pod pierzynom.

Przytul ze sie do granitu, -
docekocie, - razem świtu...
Nie zamieroj jesce przecie, -
sarotecko, -luby kwiecie...


"ZELEŹNIOK DZIADKA ŚLIWKI"

Jechoł Zeleźniocek,
wyboistom drogom,
słychać było turkot,
spod Regli na Luptow...

Mioł orcyk morowy,
zelazny półwozek,
zeby koniuś Kaśton
nie osprzong się z wozem...

Obroncki zdobieły,
samorodne śnice,
paradnie podejma,
zadzierała dysel...

Zaś głowy z bachrami,
złocone sprychami,
oblecone rafem,
hurcały jak gater...

Synkiel się wymazioł,
cały kołomaziom,
słucho jako stosy,
kwicom Jancyjosy...

Klorynki na osi,
luźno goniom cosi,
obsade i sale,
obłapiajom stale...

Łozwora się siepie,
złobkowi to lepiej,
zotylnik i sfornik,
sarpiom niom jak piernik..

Kaśta kłonicami,
boki se podparła,
scyty podrygujom,
holofiom jak umiom...

Kołowrot na odwrot,
sprawieł jej spodniorke,
osłony spion śmiglem,
skońcyły się figle...

Kowol Śliwka mrucoł,
kozdom cynść poucoł,
niech nie robiom zwady,
nie som od parady...


"MALOWANKI NA SYBIE"

Kiedy mnie kołysali,
W kołysce u powały
Same się malowanki,
Na sybie układały.

Na polu mnie mama w huście,
kołysała u zyrdki,
widziołek skrowecek świata,
zdawoł się coroz inksy.

Ocka lotały po kwiotkach,
śmioły się do nich licka,
na wtore promycek słonka,
puscała we dnie mamicka.

Cekając na wiecerze,
dudniały drewniane łyzecki,
w jednej glinianej misecce,
miesali my farbecki.

W długie zimowe wiecory,
kiek nimog usnąć, - bak brojeł,
wtedy zek cuł jak ojciec,
romecka do nich robieł...

Dziadek snuł opowiostki,
jako ta drzewiej bywało,
ze biednych Janosik wspieroł
kiedy im cego hybiało.

Temu to góralsko natura,
jest tako cuło na krase,
maluje, rzeźbi, wygrowo,
cym zyły zmysła nase...


"HOLNY SWAWOLNY"

Woł ponad holami, - kotłujom się chmury,
Ino patrzeć kiedy, - holny rusy z góry.
Z wolniutka zacyno, lize się i łasi.-
Hej! Napsoci cosi, - abo łozpitrasi...
To se zaturliko, na dachu gontami,
ponukto w izbeckach, - strzeli kwaterami...
Omiecie wiersycki, zagrabi polany,
Na źdźbłach zarzympoli, - wystroi organy...
Przesusone kopy, - jak ka jesce stojom,-
choć powrosłem spiente,- straśnie się go bojom...
Dychni ze nicponiu, - domolno wereda, -
wybałuso pare, na kopiny stare...
Kopy tak psiocyły, zeby go zazegnać,-
a on syćko robieł,- zeby je ozebrać...
Na nic to się zdało, jemy stale małe,
napocentom kope, - napastowoł pote.
Wdyrdy leci gazda, z grabiami do grapy,-
doźroł ostrewecke,- rusonom kopecke...
Ociero pot z coła, i patrzy na chmury,-
moze dość tych figli, - zbereźniku bury...
Ale jemu mało, - jakoby dla draki,-
Nabieł Giewontowi, - do fajki tabaki...
Pieron strzelył w wierbe, - gazda co tchu, - w dyrdy, -
Wycubrzy pierzyne, - sprawionom na zime...
Tak to wyj figluje, - Holny pod Tatrami, -
Wyśmieśnig barz tengi, - spusco ludziom cięgi...